Budzę się. W moich uszach rozbrzmiewa szum strumyka i śpiew ptaków. Otwieram oczy. Wokół pełno jest drzew, pomiędzy nimi przebłyskują promienie słońca odbijane od powierzchni wody.
To wszystko zasługa ścian i projektorów holograficznych oraz głośników w nich umieszczonych.
Czuję się wypoczęty i rześki. Dzieje się tak za sprawą kamery, która umieszczona jest nad moim łóżkiem i śledzi fazy mojego snu. System zarządzający moim domem wie, że ma mnie obudzić, gdy mój sen będzie płytki, lecz nie później niż o 7.
Wychodząc z pokoju, słyszę pyknięcie czajnika oznajmiające, że woda się zagotowała. Wystarczy już tylko przenieść kubek z parującą cieczą na stół. Na nim leży talerz z bułką nasmarowaną moim ulubionym dżemem.
Winne temu wszystkiemu są kwadratowe obrysy w ścianach kuchni. W zasadzie są to klapki skrywające mechaniczne dłonie.
Dziś nie mam ochoty czytać newsów przy śniadaniu, więc słucham mojej ulubionej płyty, a na ścianie przede mną wyświetlany jest teledysk. Słyszę piknięcie lodówki, które oznajmia mi, że pewne produkty się skończyły i zostanie mi odczytana lista zakupów, którą według uznania mogę skorygować. Nie mam specjalnych życzeń, więc komendą głosową zatwierdzam listę. Pewnie jak zwykle w poniedziałki rano jest dużo zamówień w sklepie i dostawca przyjedzie, gdy będę w pracy. Trudno, znów zostawi rzeczy u elektronicznego portiera przy wejściu do klatki.
Wychodzę do pracy. Czujniki wykrywają, że nikt nie został w domu, więc praktycznie wszystkie urządzenia przejdą w tryb oszczędzania energii. Podchodząc do samochodu, ten uruchamia silnik. Wypowiadam słowo ?praca? i już wiem, którędy pojechać, aby ominąć korki.
Przekraczając drzwi biura, komputer w moim pokoju startuje, gdy wchodzę, już wyświetla listę zadań na dziś, po wstępnej automatycznej selekcji priorytetu. Rzucam na nią okiem, poprawiam kilka rzeczy i zatwierdzam. Podchodzę do dużego stołu, na którym ukazał się holograficzny projekt, wywołany komendą głosową. Podchodzą też koledzy i wspólnie wprowadzamy zmiany.
Lunch zamawiamy do biura. Po kwadransie wjeżdżają roboty-kelnerzy z naszym posiłkiem.
Wracam do domu. Odbieram zakupy od elektronicznego portiera. Mój smartphone już wysłał informacje do systemu w moim domu, że się zbliżam. Skaner siatkówki oka w drzwiach potwierdza moją tożsamość i automatycznie otwiera drzwi. Automatyczny odkurzacz stoi na środku przedpokoju, więc znowu coś nawaliło. Na szczęście jednostka centralna wysyłają już raport o problemie i serwisant powinien przyjechać jutro. Smartphone pikną, co oznacza, że znalazłem się w zasięgu bezprzewodowej ładowarki, która umieszczona jest w ścianie i ma zasięg 3 metrów. Umieszczenie kilku takich w różnych miejscach domu rozwiązało problem ładowania gadżetów. Przed snem dyktuję jeszcze listę zadań do zrobienia jutro, po czym ustalam godzinę pobudki. A tym wszystkim steruje mała niepozorna skrzynka w kącie.
Tak moim zdaniem może wyglądać choć część dnia przyszłości. I mam nadzieję, że nie tak dalekiej, bowiem niektóre z technologii, które opisałem w tekście, są już dostępne, niektóre są w fazie testów, a inne będą dopiero odkryte.
Zdjęcia pochodzą z serwisu sxc.hu